top of page

PISZE KUBA DO JAKUBA 5: Prysznic z baterią...butelek

– Cześć kolego, jak leci? – zażartował Jakub.

– Świetnie! – zażartował Kuba.

– Co cię trapi? Mów!

– Wiesz, siedzę sobie w biurze, drzwi zamknięte na 3 spusty, kontaktujemy się z klientami i współpracownikami tylko przez Internet…

– …no ja też. Można się nad paroma rzeczami zastanowić…

– …tak i myślę nad wieloma projektami, jakie w ciągu ostatnich lat robiliśmy. Szczególnie przeglądam projekty medyczne, laboratoria badawcze i przychodnie. Czytam notatki z narad ze swoich notesów sprzed lat.

– … no i? Zaciekawiłeś mnie.

– Otóż kiedy zaczynamy taki projekt medyczny, zazwyczaj zaskakują nas trudności podczas projektowania. Rozmawiamy z naukowcami, lekarzami i oni nam przekazują swoje wymagania. Potem my sprawdzamy przepisy, sporządźmy listę koniecznych dostosowań i przedstawiamy ją z powrotem zamawiającemu. Jakież jest zdziwienie, gdy oprócz wskazanych nam niezbędnych potrzeb pojawiają się postulowane przez nas dodatkowe, takie jak: śluzy, prysznice bezpieczeństwa, prysznice sanitarne, pokoje socjalne, zlewy tuż obok umywalek, dozowniki bezdotykowe, specjalna wentylacja z filtrami… lista jest zazwyczaj bardzo długa. Część naukowców to rozumie, ale cześć bardzo protestuje: przecież to oni wiedzą, jakie badania wykonują i jakie muszą spełnić wymogi. Nigdy nie widzieli takich fanaberii, nawet w zachodnich laboratoriach!

– No i mają wiele racji. Te przepisy mają się nijak do rzeczywistości. Jest prawie niemożliwe je spełnić, a poza tym to bardzo dużo kosztuje. Do tego dochodzi ewakuacja, warunki pożarowe….

– Też tak myślałem i bardzo mnie denerwowała ta projektowa sytuacja bez wyjścia oraz ciągłe pytania: po co nam te prysznice? My z nich nie korzystamy. Po co te śluzy? Po co te pomieszczania na odpady medyczne, na fartuchy? Nie mamy na to pieniędzy i nie odbierzemy tego projektu! Nic nas nie obchodzą wymagania sanepidu! Są bez sensu. My się znamy na badaniach i tak się robi na całym świecie. Tak mówili nam profesorowie, naukowcy, a my nie potrafiliśmy ich przekonać żadnymi argumentami oprócz suchych przepisów.  Poniewierali nas bezwzględnie, widząc, że mamy podpisane umowy i gonią nas terminy…

– Pamiętam, jak narzekałeś i opowiadałeś mi, jak w końcu pod prysznicami trzymane są baterie butelek z wodą mineralną i zużyty sprzęt. Jak nikt nie korzysta z pokoi socjalnych osobnych dla każdego zespołu laboratoryjnego  i są zamknięte na 3 spusty oraz służą jako magazyny. Bo i tak wszyscy jedzą kanapki przy biurkach i piją kawę w laboratoriach, a śluzy mają zdemontowane albo zablokowane drzwi, żeby się nie potykać o nie codziennie…

– Taka była rzeczywistość. Ale my w trakcie projektowania musieliśmy postawić na swoim, a inwestorzy musieli ulec, bo nie dostaliby pozwolenia na budowę i tak upragnionego finansowania inwestycji. Po odbiorze technicznym musiałem patrzyć na karykaturę naszych projektów w realizacji i wysłuchiwać złośliwych uwag o naszym głupim uporze.  Po tych beznadziejnych walkach mówiłem sobie: to ostatni nasz projekt medyczny czy laboratoryjny. Po co się szarpać z tymi sprzecznymi wymaganiami? Koniec z tym. Profesorowie? Jakże arogancko nas traktowali. Ale teraz myślę trochę inaczej. Myślę, że te przepisy mają sens i nie po to szperam w tych notesach, żeby się teraz się wymądrzać i wszystkich pouczać, jak to nagle wszystko teraz okazuje się potrzebne. Warto było to robić i się męczyć. Może nasi klienci też to zrozumieli?

– Przypuszczam, że wątpię… ludzie się tak łatwo nie zmieniają…

– Może masz rację, ale ja jestem optymistą. Wydaje mi się po prostu, że życie uczy nas najlepiej. Architektura jest na to najlepszym sposobem. Sposobem poznawczym na doświadczanie rzeczywistości. Pytanie, czy wyciągniemy z tego wnioski na przyszłość.

– Widzisz, do mnie też docierają sygnały, że w każdym szpitalu, przychodni czy laboratorium zachodzą ciekawe zmiany. Pokoje VIP zamieniane są na izolatki. Tam, gdzie nie wymagało się śluz, są robione prowizoryczne przedsionki, wspomagane zaostrzonymi procedurami higienicznymi. To się dzieje w palcówkach, w których nie leczy się chorób zakaźnych. Przez okienka tych śluz toczą się konieczne rozmowy czy narady personelu z dostawcami, kurierami…

– Pocieszasz mnie, że te niechciane elementy naglą okazują się takie praktyczne.  Przypominają się te wszystkie punkty pobrań, dostaw próbek do badań z osobną droga dojścia… Wyobrażam sobie, jak teraz skrupulatnie się stosuje te negowane wcześniej założenia projektowe. To by było nawet zabawne, gdyby nie gorycz, jaką czuję zamiast satysfakcji. Nagle te wszystkie laboratoria mogą okazać się potrzebne. Mało tego, mogą być szybko przekształcone na laboratoria do robienia tak potrzebnych teraz testów albo nawet na prowizoryczne oddziały szpitalne.

– Jaka będzie przyszłość – zobaczymy. Robimy swoje. Cześć Kuba!

– Jasne! Zobaczymy. Cześć Jakub, do zobaczenia, rozłączam się.


Rozmawiali za pomocą wideokonferencji: Jakub Krzysztofik – architekt i urbanista oraz Kuba Krzysztofik urbanista i architekt. Obydwaj ubrani na czarno. Można ich spotkać … wirtualnie na profilu SNG Kultura. Warto tam zajrzeć. Zagrożenie wkrótce minie. Można ten czas poświęcić na refleksję nad pytaniem: co w projektowaniu i życiu jest ważne? Przepisy czy rozsądek? A może jedno i drugie? A co wy myślicie?

Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page